Zawody, jak wszystko inne w naszym świecie, nie są wieczne. Przyczyny utraty przez ten lub inny zawód masowego charakteru lub popularności mogą być różne. Najczęściej jest to techniczny rozwój społeczeństwa. Wentylatory stały się produktem masowym, a wiatraki zniknęły z kopalni, dostarczając powietrze w twarz ręcznym wentylatorem. Zbudowali kanał w mieście - złotnicy zniknęli.
Złotnicy od wieków wpisali się w krajobraz każdego miasta
Generalnie nie jest poprawne stosowanie terminu „zniknął” do zawodów bezkrytycznie. Przytłaczająca większość zawodów, które uważamy za zanikające, nie wymiera, ale się zmienia. Co więcej, ta transformacja jest bardziej ilościowa niż jakościowa. Na przykład kierowca samochodu wykonuje tę samą pracę, co woźnica lub woźnica - dostarcza pasażerów lub ładunek z punktu A do punktu B. Zmieniła się nazwa zawodu, zmieniły się warunki techniczne, ale praca pozostała taka sama. Albo inny, prawie wymarły zawód - maszynistka. Pójdziemy do każdego dużego biura. W nim, oprócz różnorodnych menedżerów, zawsze jest co najmniej jedna sekretarka, pisząca dokumenty na komputerze, esencja tej samej maszynistki. Owszem, jest ich mniej niż w rozpowszechnionym 50 lat temu automacie, a grzechota znacznie mniej, ale nadal są dziesiątki tysięcy przedstawicieli tego typu zawodów. Z drugiej strony, jeśli maszynistka nie jest zawodem umierającym, to jak można nazwać zawód pisarza?

W sekretariacie
Oczywiście istnieją przeciwne przykłady. Na przykład latarnicy to ludzie, którzy ręcznie zapalają latarnie uliczne. Wraz z pojawieniem się elektryczności zostały one najpierw (w bardzo ograniczonej liczbie) zastąpione przez elektryków, którzy zapalili światła na całych ulicach. Obecnie prawie wszędzie oświetlenie uliczne obejmuje czujniki światła. Osoba jest potrzebna wyłącznie do kontroli i ewentualnej naprawy. Liczniki - pracownice, które wykonywały masowe obliczenia matematyczne - również całkowicie zniknęły. Zostały całkowicie zastąpione komputerami.
Poniższy wybór faktów dotyczących zawodów przestarzałych opiera się na kompromisie. Rozważmy zawód przestarzały lub znikający, którego liczba przedstawicieli po pierwsze zmniejszyła się o rzędy wielkości, a po drugie nie ulegnie znacznemu wzrostowi w dającej się przewidzieć przyszłości. Chyba że w przyszłości dojdzie do globalnych kataklizmów, takich jak spotkanie z asteroidą lub globalna wojna. Wtedy ci, którzy przeżyją, będą musieli zostać rymarzami, czumakami i skrobakami z garncarzami.
1. Zawód woźnicy barek istniał geograficznie w środkowym biegu Wołgi. Woźnicy barek ciągnęli w górę rzeki Rashiva - małych jak na nasze standardy statków towarowych. Lekką ręką wielkiego Ilyi Repina, który namalował obraz „Woźnicy barek na Wołdze”, wyobrażamy sobie pracę woźników barek jako potwornie ciężką pracę, którą ludzie wykonują, gdy nie ma innej możliwości zarobku. W rzeczywistości jest to fałszywe uczucie utalentowanego obrazu. Vladimir Gilyarovsky, który nosił pasek, dobrze opisuje pracę woźników barek. Nie było nic nadnaturalnie ciężkiego w pracy, nawet jak na XIX wiek. Owszem, pracuj prawie przez cały dzień, ale na świeżym powietrzu iz dobrym jedzeniem - zapewnił to właściciel przewożonego towaru, który nie potrzebował słabych i wygłodniałych baraków. Pracownicy fabryki pracowali wtedy 16 godzin, a pozostałych 8 spało w tych samych warsztatach, w których pracowali. Ubrani w łachmany barki - a kto przy zdrowych zmysłach wykonywałby ciężką pracę fizyczną w nowych, czystych ubraniach? Woźnicy barki zjednoczyli się w artele i prowadzili dość niezależne życie. Nawiasem mówiąc, Gilyarovsky dostał się do artelu tylko z powodu szczęścia - dzień przed śmiercią jednego z członków artelu na cholerę, a wuj Gilyai został zajęty. Przez sezon - około 6 - 7 miesięcy - barkarze mogli odłożyć do 10 rubli, co było bajeczną sumą jak na niepiśmiennego chłopa. Burłakow, jak można się domyślić, został pozbawiony pracy przez parowce.
Ten sam obraz Repina. W chwili pisania tego tekstu było już bardzo niewielu wozideł barek.
2. Niemal równocześnie z początkiem światowego lamentu, że ludzkość wymrze z powodu zbyt dużego wpływu na środowisko i produkuje dużo śmieci, zbieracze szmat zniknęli z ulic miast. Byli to ludzie, którzy kupowali i sortowali różnorodne odpady, od łykowych butów po szkło. W XIX wieku zbieracze szmat zastąpili scentralizowaną zbiórkę śmieci. Metodycznie chodzili po podwórkach, kupując śmieci lub wymieniając je na każdą drobiazg. Podobnie jak barki, zbieracze szmat byli zawsze ubrani w szmaty, a nawet z nich, ze względu na specyfikę pracy, nieustannie emanował odpowiedni zapach. Z tego powodu uważano ich za dno i dno społeczeństwa. W międzyczasie zbieracz zarabiał co najmniej 10 rubli miesięcznie. Tę samą emeryturę - 120 rubli rocznie - otrzymywała matka Raskolnikowa z Zbrodni i kary. Zaradni zbieracze szmat zarabiali znacznie więcej. Ale, oczywiście, dealerzy zbierali śmietankę. Obroty firmy były na tyle duże, że odpady dostarczane były na podstawie umów zawartych na targach w Niżnym Nowogrodzie, a wagę dostaw szacowano na dziesiątki tysięcy pudów. Tryapicznikow został zrujnowany przez rozwój przemysłu, który wymagał wysokiej jakości surowców i masowej produkcji, która sprawiła, że zarówno towary, jak i odpady były tańsze. Odpady są teraz zbierane i sortowane, ale nikt nie przyjdzie po nie bezpośrednio do Twojego domu.
Zbieracz szmat ze swoim wózkiem
3. Dwa zawody naraz nazywano w Rosji słowem „kryuchnik”. To słowo było używane do nazwania ludzi, którzy sortowali śmieci kupowane luzem za pomocą haka (to znaczy był to podgatunek zbieraczy szmat) i specjalnego rodzaju ładowarek w regionie Wołgi. Te ładowarki pracowały przy przeładunku towarów w regionie Wołgi. Najbardziej masowa praca kryuchników miała miejsce w Rybińsku, gdzie było ich ponad 3000. Kryuchnicy pracowali jako spółdzielnie o wewnętrznej specjalizacji. Jedni wydali ładunek z ładowni na pokład, inni za pomocą haka i kolegów z drużyny zarzucili worek za plecy i przenieśli go na inny statek, gdzie specjalna osoba - nazywano go „batyrem” - wskazywała, gdzie rozładować worek. Pod koniec załadunku to nie właściciel ładunku spłacił haki, ale wykonawcy, którzy zmonopolizowali wynajmowanie ładowarek. Prosta, ale bardzo ciężka praca przyniosła kryuchnikom nawet 5 rubli dziennie. Takie zarobki uczyniły z nich elitę pracy najemnej. Zawód prostytutek, ściśle rzecz biorąc, nigdzie nie zniknął - zamienili się w dokerów. Chociaż oczywiście praca tego ostatniego jest zmechanizowana i nie wiąże się tak z ciężkim wysiłkiem fizycznym.

Artel z kryuchnikowa do nietypowych prac - bardziej opłacalne było przeładowywanie worków ze statku bezpośrednio na inny statek, a nie na brzeg
4. Trzy wieki temu jednym z najbardziej popularnych i szanowanych zawodów na południu Rosji był zawód Czumaków. Transport towarów, głównie soli, zboża i drewna, transportami wahadłowymi z północy na południe iz powrotem, przyniósł nie tylko solidne dochody. Chumakowi nie wystarczyło być przedsiębiorczym kupcem. W XVI - XVIII wieku region Morza Czarnego był dzikim terytorium. Próbowali okraść karawanę kupiecką każdego, kto się na nią natknął. Narodowość czy religia nie odgrywały żadnej roli. Odwieczni wrogowie Basurmana, Tatarów krymskich i kozaków-Hajdamaków, którzy nosili krzyż, również próbowali skorzystać. Dlatego czumak jest również wojownikiem, który jest w stanie obronić swoją karawanę przed rabunkiem w małej kompanii. Karawany Chumak przewiozły miliony pudów ładunku. Z powodu wołów stały się one cechą Małej Rosji i regionu Morza Czarnego. Głównymi zaletami tych zwierząt są siła i wytrzymałość. Woły chodzą bardzo wolno - wolniej niż pieszy - ale mogą przenosić bardzo duże ładunki na duże odległości. Na przykład para wołów nosiła swobodnie półtorej tony soli. Jeśli udało mu się odbyć trzy podróże w sezonie, Chumak zarobił bardzo dobrze. Nawet najbiedniejsi Chumakowie, którzy posiadali 5-10 drużyn, byli znacznie bogatsi niż ich chłopi sąsiedzi. Obroty firmy Chumak w XIX wieku mierzono w setkach tysięcy pudów. Nawet wraz z pojawieniem się kolei nie zniknął od razu, odgrywając ważną rolę w ruchu lokalnym.
Na karawanę Chumaków spotkali się wszyscy mężczyźni z wioski, a kobiety się ukryły - zły znak dla Chumaków
5. Dekretem Piotra I z 2 marca 1711 r. Senat otrzymał polecenie „nakładania podatków we wszystkich sprawach”. Po kolejnych 3 dniach car doprecyzował zadanie: należało stworzyć, w nowoczesnej perspektywie, wertykalny system kontroli przyjmowania środków do skarbu i ich wydatkowania. Miał to zrobić skarbnik miejski i wojewódzki, nad którym stał naczelnik skarbowy. Najszersze uprawnienia otrzymali nowi urzędnicy. Nie można nawet od razu powiedzieć, co jest lepsze: otrzymanie połowy kwoty, którą fiskus zwróci do skarbu państwa, czy całkowity immunitet w przypadku fałszywych donosów. Oczywiste jest, że przy permanentnym braku personelu Piotra I do działu fiskalnego trafiali ludzie, delikatnie mówiąc, o wątpliwych zasługach. Początkowo działania fiskali umożliwiły uzupełnienie skarbu i powstrzymanie wysokich rangą malwersantów. Jednak fiskale, którzy skosztowali krwi, szybko zaczęli obwiniać wszystkich i wszystko, zdobywając powszechną nienawiść. Ich uprawnienia zaczęły być stopniowo ograniczane, immunitet został cofnięty, aw 1730 r. Cesarzowa Anna Ioannovna całkowicie zniosła instytucję fiskalną. Tak więc zawód trwał tylko 19 lat.
6. Jeśli prorok Mojżesz jest uważany za założyciela twojego zawodu, twoi koledzy byli bardzo szanowani wśród Żydów i nie płacili podatków w starożytnym Egipcie, wtedy pracujesz jako pisarz. To prawda, że szanse na to są zerowe. Zawód skryby można nazwać wymarłym z niemal absolutną dokładnością. Oczywiście czasami potrzebne są osoby z dobrym charakterem pisma. Zaproszenie lub kartka okolicznościowa napisana kaligraficznym pismem wygląda znacznie bardziej atrakcyjnie niż wydrukowany wzór. Trudno jednak znaleźć w cywilizowanym świecie osobę, która zarabiałaby na życie wyłącznie z pisma ręcznego. Tymczasem zawód skryby pojawił się już w starożytności, a jego przedstawiciele niezmiennie cieszyli się szacunkiem i przywilejami. W Europie pod koniec I tysiąclecia naszej ery mi. Zaczęły pojawiać się skryptoria - prototypy nowoczesnych drukarni, w których książki były reprodukowane ręcznie poprzez przepisywanie. Pierwszym poważnym ciosem w zawód skryby była typografia, a ostatecznie dopełniło go wynalezienie maszyny do pisania. Skrybów nie należy mylić z skrybami. W oddziałach kozackich na terenie Imperium Rosyjskiego istniało stanowisko urzędnika wojskowego, ale było to już stanowisko poważne, a zajmujący je z pewnością sam nie pisał dokumentów urzędowych. W Rosji byli też urzędnicy cywilni. Osoba, która pełniła to stanowisko, odpowiadała za obieg dokumentów w odpowiedniej strukturze administracji terytorialnej.
7. Po wypiciu pierwszego kieliszka wódki w mieszkaniu moskiewskiego inżyniera cara Iwana Wasiljewicza Groźnego z dramatu Michaiła Bułhakowa lub filmu „Iwan Wasiliewicz zmienia zawód”, pyta gospodarza, czy gospodyni zrobiła wódkę. Na podstawie tego pytania można by pomyśleć, że specjalizacją gospodyń domowych lub gospodyń domowych były napoje alkoholowe. Jednak tak nie jest. Klucznik lub opiekun - nazwa zawodu pochodzi od słowa „klucz”, ponieważ trzymali klucze do wszystkich pomieszczeń w domu - jest to w istocie generał wśród służących w domu czy na osiedlu. Tylko rodzina właściciela była starsza od gospodyni. Gospodyni była wyłącznie odpowiedzialna za stół mistrza i napoje. Pod kierunkiem kluczowego opiekuna kupowano i dostarczano artykuły spożywcze, przygotowywano i podawano na stół. Odpowiednio przygotowane potrawy i napoje były najwyższej jakości. Pytanie „Czy gospodyni zrobiła wódkę?” ledwie mógł zapytać króla. Opcjonalnie, niezadowolony ze smaku wódki, mógł wyjaśnić, mówią, czy to była gospodyni, a nie ktoś inny. Przynajmniej w domu, przynajmniej na przyjęciu - Iwan Wasiljewicz nie odwiedzał plebsu - standardowo podawali wódkę zrobioną przez gospodynię. Około XVII wieku kluczowi właściciele zaczęli znikać z domów szlacheckich. Żeńska część rodziny właściciela zaczęła brać aktywny udział w zarządzaniu domem. A miejsce gospodyni zajmował kamerdyner lub gospodyni-gospodyni.
- Czy gospodyni zrobiła wódkę?
8. Dwie linijki z popularnego romansu „Woźnica, nie prowadź koni. Nie mam się gdzie spieszyć ”zaskakująco wyczerpująco opisuje istotę zawodu woźnicy - wiezie ludzi na koniach i jest tym ludziom na podrzędnym stanowisku. Wszystko zaczęło się od pościgu - specjalnego obowiązku rzeczowego. Cel pościgu wyglądał mniej więcej tak. Do wioski przybył komendant policji lub inna osoba w randze i powiedział: „Proszę, ty i tamta dwójka. Jak tylko nadejdą pocztę lub pasażerowie z sąsiedniej Neplyuevki, musisz zabrać ich na koniach dalej do Zaplyuevka. Jest wolny!" Widać, z jaką gorliwością chłopi wypełnili ten obowiązek. Listy ginęły pasażerowie lub trzęsły się w wagonach przez wiele dni lub rozbijały się podczas gwałtownej jazdy. W XVIII wieku zaczęli przywracać porządek, wyodrębniając woźniców do specjalnej klasy. Mieli ziemię pod uprawę i płacono im za dostarczanie poczty i pasażerów. Woźnice zamieszkiwały całe obszary miejskie, stąd na przykład obfitość ulic Twerskje-Jamskaja w Moskwie. Podczas długich podróży konie zmieniano na stacjach pocztowych. Teoretyczne dane określające, ile koni powinno znajdować się na stacji, nie odpowiadały faktycznemu zapotrzebowaniu na konie. Stąd niekończące się narzekania, że w literaturze rosyjskiej nie ma koni. Pisarze mogli nie zdawać sobie sprawy, że po zapłaceniu standardowego podatku - 40 kopiejek od woźnicy i od każdego konia i 80 kopiejek za dozorcę stacji - konie zostały natychmiast znalezione. Woźnicy mieli też inne sztuczki, bo zarobki zależały od trasy, ilu pasażerów nią podróżowało, ile przewieziono pocztą itp. No cóż, pieśniami trzeba zabawiać pasażerów, bo to wpływa na płatność. Ogólnie rzecz biorąc, coś w rodzaju taksówkarzy z późnych czasów radzieckich - wydają się być prowadzeni za grosza, ale zarabiają całkiem niezłe pieniądze. Prędkość transportu (standardowa) wynosiła 8 wiorst na godzinę wiosną i jesienią oraz 10 wiorst na godzinę latem i zimą. Przeciętnie w lecie przejeżdżali 100 lub trochę więcej wiorst, zimą na saniach jechało nawet 200 wiorst, woźnice zostały zredukowane dopiero w drugiej połowie XIX wieku, wraz z rozwojem komunikacji kolejowej. Na początku XX wieku pracowali także w odległych miejscach.
9. Do 1897 roku słowo „komputer” nie oznaczało w ogóle komputera elektronicznego, ale osobę. Już w XVII wieku pojawiła się potrzeba skomplikowanych wolumetrycznych obliczeń matematycznych. Niektóre z nich trwały tygodnie. Nie wiadomo, kto jako pierwszy wpadł na pomysł podzielenia tych obliczeń na części i przekazania ich różnym ludziom, ale już w drugiej połowie XVIII wieku astronomowie praktykowali to na co dzień. Stopniowo stawało się jasne, że pracę kalkulatora efektywniej wykonują kobiety. Ponadto praca kobiet przez cały czas była niższa niż praca mężczyzn. Zaczęły pojawiać się biura informatyczne, których pracowników można było zatrudniać do wykonywania jednorazowych prac. Praca kalkulatorów została wykorzystana w Stanach Zjednoczonych do zaprojektowania bomby atomowej i przygotowania lotów kosmicznych. A sześć kalkulatorów warto przywołać z nazwy. Fran Bilas, Kay McNulty, Marilyn Weskoff, Betty Jean Jennings, Betty Snyder i Ruth Lichterman własnymi rękami pogrzebali zawód kalkulatora. Brali udział w programowaniu pierwszego analogu współczesnych komputerów - amerykańskiej maszyny ENIAC. Wraz z pojawieniem się komputera kalkulatory zniknęły jako klasa.
10. Przedstawiciele zorganizowanej społeczności złodziei nie jako pierwsi „zawracali sobie głowę suszarką”. O „torfowisku” mówiła specjalna kasta wędrujących handlarzy wyrobami i innymi towarami przemysłowymi, zwana „ofiarą”. Nikt nie wiedział i nadal nie wie, skąd się wzięli.Ktoś uważa ich za greckich osadników, kogoś - byłych błaznów, których gangi (a było ich kilkadziesiąt) rozproszyły się w XVII wieku z dużym trudem. Ofeni pojawiły się na przełomie XVIII i XIX wieku. Różnili się od zwykłych handlarzy tym, że wspinali się do najbardziej odległych wiosek i mówili własnym, unikalnym językiem. To język był znakiem rozpoznawczym organizacji. Pod względem gramatycznym był podobny do Rosjan, zapożyczono tylko ogromną liczbę korzeni, więc nieprzygotowana osoba nie jest w stanie zrozumieć języka. Inną ważną różnicą było to, że handlowali książkami na masową skalę, co było rzadkością w wioskach i miasteczkach oddalonych od miast. Ofeni zniknęli z wiejskiego życia równie nagle, jak się w nim pojawili. Najprawdopodobniej ich handel stał się nieopłacalny z powodu rozwarstwienia chłopstwa po zniesieniu pańszczyzny. Bogatsi chłopi zaczęli otwierać sklepy handlowe w swoich wioskach, zniknęło zapotrzebowanie na sprzęt biurowy.