Żydowska przypowieść o chciwości Jest doskonałym przykładem tego, jak chciwość pozbawia człowieka wszystkiego. Możesz dużo mówić o tym występku, ale niech każdy wyciągnie dla siebie morał.
Przechodzimy do przypowieści.
Ile on chce
Był w mieście człowiek, który uwielbiał studiować Torę. Miał własny interes, pomagała mu żona i wszystko szło jak w zegarku. Ale pewnego dnia zbankrutował. Aby nakarmić swoją ukochaną żonę i dzieci, wyjechał do odległego miasta i został nauczycielem w chederze. Uczył dzieci hebrajskiego.
Pod koniec roku otrzymał pieniądze, które zarobił - sto złotych monet - i chciał wysłać je swojej ukochanej żonie, ale wtedy jeszcze nie było poczty.
Aby wysłać pieniądze z jednego miasta do drugiego, trzeba było je przekazać komuś, kto tam pojechał, płacąc oczywiście za usługę.
Przez miasto, w którym tora uczył dzieci, przechodził handlarz drobnych towarów, a nauczyciel zapytał go:
- Gdzie idziesz?
Handlarz wymienił różne miasta, wśród których mieszkała rodzina nauczyciela. Nauczyciel poprosił żonę o sto złotych monet. Handlarz odmówił, ale nauczyciel zaczął go namawiać:
- Dobry Boże, moja biedna żona jest w potrzebie, nie może karmić swoich dzieci. Jeśli postarasz się przekazać te pieniądze, możesz dać jej tyle ze stu złotych monet, ile chcesz.
Chciwy handlarz zgodził się, wierząc, że uda mu się oszukać nauczyciela Tory.
„Okej” - powiedział - „tylko pod warunkiem: napisz do żony własnymi rękami, że mogę jej dać tyle pieniędzy, ile zechcę.
Biedny nauczyciel nie miał wyboru i napisał do żony następujący list:
- Wysyłam sto złotych monet pod warunkiem, że sprzedawca drobnych towarów da ci ich tyle, ile zechce.
Przybywszy do miasta, handlarz zadzwonił do żony nauczyciela, wręczył jej list i powiedział:
„Oto list od twojego męża, a tu pieniądze. Zgodnie z naszą umową muszę ci dać tyle z nich, ile chcę. Więc daję ci jedną monetę, a dziewięćdziesiąt dziewięć zatrzymam dla siebie.
Biedna kobieta poprosiła o litość dla niej, ale handlarz miał serce z kamienia. Pozostał głuchy na jej prośby i nalegał, by jej mąż zgodził się na taki stan, więc on, handlarz, miał pełne prawo dawać jej tyle, ile chce. Więc rozdaje jedną monetę z własnej woli.
Żona nauczyciela zabrała handlarza do naczelnego rabina miasta, które słynęło z inteligencji i zaradności.
Rabin wysłuchał uważnie obu stron i zaczął namawiać handlarza do działania zgodnie z prawem miłosierdzia i sprawiedliwości, ale nie chciał nic wiedzieć. Nagle rabinowi przyszła do głowy myśl.
- Pokaż mi list - powiedział.
Przeczytał go długo i uważnie, po czym spojrzał surowo na handlarza i zapytał:
- Ile z tych pieniędzy chcesz wziąć dla siebie?
- Już powiedziałem - powiedział chciwy handlarz - dziewięćdziesiąt dziewięć monet.
Rabin wstał i powiedział ze złością:
- Jeśli tak, to musisz zgodnie z umową oddać je tej kobiecie i wziąć tylko jedną monetę dla siebie.
- Sprawiedliwość! Gdzie jest sprawiedliwość? Żądam sprawiedliwości! Krzyknął handlarz.
„Aby być uczciwym, musisz wywiązać się z umowy” - powiedział rabin. - Tutaj jest napisane czarno na białym: „Droga żono, handlarz da ci tyle pieniędzy, ile zechce”. Jak dużo chcesz? Dziewięćdziesiąt dziewięć monet? Więc oddaj je.
Montesquieu powiedział: „Kiedy cnota znika, ambicja obejmuje wszystkich zdolnych do tego, a chciwość - wszystkich bez wyjątku”; a apostoł Paweł napisał kiedyś: „Źródłem wszelkiego zła jest miłość do pieniędzy”.