Kinematografia, niezależnie od jej jakości, wykorzystuje ludzkie emocje i instynkty. Wszystko jest wykorzystane, ale im silniejsze podrażnienie emocjonalne filmu, tym silniejsze wrażenie. I łatwiej jest wpłynąć na widza, strasząc go. Tylko geniusze są w stanie sprawić widzowi przyjemność estetyczną, a reżyser, który wczoraj kręcił filmy na iPhonie, może też rzucić w przepaść autobus z ludźmi.
Strach przed śmiercią jest nieodłączny od wszystkich ludzi bez wyjątku, nic więc dziwnego, że filmowcy wykorzystują ją po prostu na skalę przemysłową. Spróbuj przypomnieć sobie przynajmniej kilka współczesnych filmów, w których bohaterowie, choć epizodyczni, nie umrą, a przynajmniej nie staną w obliczu śmiertelnego zagrożenia. To nie jest takie łatwe zadanie. W przebojach są one całkowicie topione przez "Titanics", wysadzane w powietrze przez drapacze chmur, rozbijane przez airbusy i niszczone na różne inne sposoby. Najważniejsze jest to, że widz na końcowych napisach podświadomie myśli: „No cóż, martwię się o pensję!”
Niektórzy reżyserzy idą jeszcze dalej i czynią ze śmierci postać w swoich filmach. Śmierć może być męska lub kobieca, onieśmielająca lub piękna. Wizerunek starej kobiety z kosą jest beznadziejnie przestarzały. Współczesna śmierć filmowa z reguły nie budzi odrażającego uczucia. Po prostu przyjść i odebrać komuś życie.
Rosyjscy dystrybutorzy filmowi zasługują na osobną wzmiankę w kontekście śmierci w kinematografii. Nawet w Hollywood, przy całym swoim cynizmie i okrucieństwie, po raz kolejny starają się nie wspominać o śmierci w nazwach filmów. W rosyjskiej kasie te i podobne słowa są rozrzucone po prawej i lewej stronie. Oryginalne tytuły filmów „Zabójcza broń”, „Akademia śmierci”, „Demon śmierci”, „Wyrok śmierci” i wielu innych nie zawierają słowa „śmierć” - to, że tak powiem, lokalny smak.
Oczywiście reżyserzy i scenarzyści nie zawsze są żądni krwi. Mogą nakręcić film o nieśmiertelnym bohaterze i miłosiernie ożywić bohatera, a przynajmniej przenieść go w czyjeś ciało. Mogą nawet dać mu możliwość komunikowania się z ocalałymi z żywego świata lub zobaczenia ich. Ale w ten czy inny sposób bawią się tematem śmierci. Czasami jest bardzo oryginalny.
1. W filmie „Welcome to Zombieland” Bill Murray gra rolę. W opowieści gra swoją rolę we własnym domu. W Stanach Zjednoczonych panuje epidemia zombie, a Murray nabiera odpowiedniego makijażu, aby przeżyć. Przeżył w świecie zombie, ale z ludźmi było inaczej. Bohater Jessego Eisenberga, imieniem Kolumb, całkiem rozsądnie zastrzelił zombie, który nagle pojawił się przed nim.
Kiedy przebranie tylko boli
2. Rosyjski aktor Vladimir Episkoposyan nazwał nawet swoją książkę autobiograficzną „Głównym trupem Rosji”, tak często musi umierać na ekranie. Episkoposyan urodził się i wychował w Armenii. Karierę aktorską rozpoczął w studiu „Armenfilm”, w filmach, w których grał wykształconą młodzież i miłośników bohaterów. W Związku Radzieckim, a później w Rosji, ku zaskoczeniu aktora, jego wygląd idealnie pasował do ról głównych złoczyńców. Zagrał pierwszego mordercę w filmie „Piraci XX wieku”. Potem było ponad 50 filmów, w których zabito bohaterów Episkoposyana.
Debiut Vladimira Episkoposyana jako złoczyńcy
3. Sean Bean od dawna jest bohaterem memów z powodu swoich niekończących się śmierci na ekranie. Z czysto matematycznego punktu widzenia nie jest on najbardziej przygnębionym ze wszystkich aktorów. Najprawdopodobniej śmierć Groszka zostaje zapamiętana, ponieważ bardzo często jego bohaterowie giną nie na końcu filmów, ale bliżej środka. Niemniej jednak, jeśli Groszek dostanie jedną z głównych ról, musi zagrać do samego końca, jak w filmach „Gry patriotów”, „Złote oko” czy serialu „Henryk VIII”. A najbardziej imponującą w karierze „chodzącego spoilera” była śmierć Boromira w epickim „Władcy Pierścieni”.
4. Historia kina światowego zna wiele przypadków samobójstw lub dobrowolnej rezygnacji z życia w jakimś celu. W ten sposób zginęli bohater Bruce'a Willisa w Armageddon, Hugh Weaving in V jak Vendetta i Leon, zabójca Jean Reno. Postać Willa Smitha w filmie „7 żyć” umarła, można powiedzieć, śmiercią idealną. Popełnił samobójstwo w kąpieli lodowej w taki sposób, że jego organy zostały zachowane do przeszczepu.
5. Pogromca megablocków „Terminator-2” został naznaczony dwoma epickimi zgonami naraz. A jeśli śmierć zamarzniętego, a następnie wystrzelonego płynnego T-1000 wzbudziła wśród publiczności wyjątkowo pozytywne emocje, to scena z zanurzeniem Arnolda Schwarzeneggera w roztopionym metalu wyraźnie wywołała w latach 90. metry sześcienne chłopięcych łez. To prawda, jak się później okazało, śmierć obu humanoidalnych robotów nie była ostateczna.
6. Jak wiecie, Sir Arthur Conan Doyle, który opisywał przygody Sherlocka Holmesa, był tak niezadowolony z tanim spadającym na niego, jak sądził (Conan Doyle pisał powieści i powieści, a potem kilka wulgarnych opowieści) popularność, że w jednym z opowieści po prostu zabiły słynnego detektywa. Holmes musiał zostać wskrzeszony na pilną prośbę czytelników. I to właśnie oznacza talent - sceny rzekomej śmierci i „zmartwychwstania” Sherlocka Holmesa są napisane tak przenikliwie i płynnie, że praktycznie żadna z dziesiątek adaptacji opowiadań o Sherlocku Holmesie i jego towarzyszu, doktorze Watsonie, nie mogłaby się bez nich obejść.
7. Obraz Quentina Tarantino „Bękarty wojny” u osoby, która w najmniejszym stopniu jest zaznajomiona z historią II wojny światowej, nie budzi nic poza obrzydzeniem. Mimo wszystko warto obejrzeć epos o żydowskich nadludziach ze względu na sceny z wydanego w Adolfie Hitlera sklepu z karabinami maszynowymi i pożaru w kinie, w którym spłonęło całe kierownictwo nazistowskich Niemiec.
8. Steven Seagal został zabity tylko dwukrotnie w filmach. Raczej został całkowicie zabity tylko raz - w filmie „Maczeta”, gdzie zagrał dla siebie rzadką negatywną postać. Władca narkotyków, grany przez Segala, został zabity przez Danny'ego Trejo, który grał Maczetę pod koniec filmu. Nawiasem mówiąc, ten film wyrósł z fikcyjnego zwiastuna, pokazanego we wspólnym projekcie Quentina Tarantino i Roberta Rodrigueza „Grindhouse”. Film spodobał się fanom tak bardzo, że z łatwością zrobili z niego kolejny film akcji. Ale śmierć Segala w filmie „Rozkazany do zniszczenia” wygląda jak kpina z widza. W zasadzie jego bohater - Sigal grał pułkownika sił specjalnych - zginął bardzo godnie. Kosztem życia pozwolił swoim kolegom przedostać się z jednego samolotu do drugiego. Zdarzyło się to na samym początku filmu, a nazwisko Segala było najgłośniejszym ze wszystkich członków trupy.
Epickie kłamstwa
9. „Ogólnie rzecz biorąc, jego chłopaki oddawali te głupie, a dzieciak zaczął na miejscu zadaszonym. A po drodze zdałem sobie sprawę - nie ma przyjaciół i nie ma czegoś takiego. Tylko wrogowie, a ich miejsce jest w pętli lub na piórku. " To nie jest powtórka z Księgi Monte Christo. To film koreańskiego reżysera Jang-Wook Park „Oldboy”, który jest praktycznie jedną ciągłą serią morderstw. Główny bohater, po odbyciu kary pozbawienia wolności za darmo, zaczyna mścić się na wszystkich dookoła. Jego zemsta polega na fizycznym zniszczeniu każdego, kto się pojawi. Wszyscy są skazani, zarówno strażnicy, jak i gangsterzy. I wciąż z tyłu głównego bohatera ciągle wystaje nóż ...
10. Autor wielu bestsellerowych książek Stephen King nie odczuwa nadmiernej litości dla swoich bohaterów, nawet w książkach drukowanych, nawet w scenariuszach filmowych. „Cmentarz zwierząt domowych” zasadniczo zaczyna się od potrącenia małego chłopca przez wielką ciężarówkę. Wręcz przeciwnie, „zielona mila” kończy się egzekucją dobrodusznego, wielkiego czarnoskórego człowieka, choć można by pomyśleć o jakimś ułaskawieniu gubernatora. Ale podczas inscenizacji filmu „Mgła” reżyser i scenarzysta Frank Darabont prześcignął króla horroru. W książce Kinga „Mgła”, na podstawie której nakręcono film, rodzina głównych bohaterów zostaje uratowana przed nieznanymi potworami. Draytonowie pozostają razem, choć perspektywy są niejasne. W filmie reżyser zmusił bohatera do osobistego zabicia wszystkich ocalałych, w tym własnego syna, aby za chwilę zobaczyć zbliżające się wojsko z pomocą.
"Zamglenie". Minutę temu David Drayton zabił wszystkich ocalałych
11. Szczęki Stevena Spielberga uczyniły rekina popularnym narzędziem zbrodni. Biorąc pod uwagę fakt, że w rzeczywistości rekiny atakują ludzi niezwykle rzadko, wręcz zbyt popularne. Co więcej, przy nowoczesnych możliwościach kina znacznie łatwiej jest nakręcić atak rekina niż ekipie filmowej „Szczęki”, ciągnącej pod wodą ogromny model podwodnego drapieżnika. Atak rekina jest bardzo imponujący w filmie „The Deep Blue Sea”. Ząbkowany potwór przerywa monolog specjalisty od rekinów - granego przez Samuela L. Jacksona - wciągając go w morskie głębiny za jednym zamachem.
12. Scena egzekucji głównych bohaterów filmu „Bonnie and Clyde” (1967) wygląda wyjątkowo brutalnie nawet w czasach współczesnych. I to był rodzaj nastoletnich zamieszek. 30 lat przed Bonnie i Clyde amerykańscy twórcy filmowi byli związani Kodeksem Hayesa - listą rzeczy, których nie wolno było pokazywać w filmach. Co najgorsze, lista ta została uzupełniona o rozważania ogólne, które pozwoliły na najszerszą interpretację. W latach sześćdziesiątych stało się jasne, że Kodeks nie jest zgodny z duchem czasu. Zostało naruszone lub omijane w jednym lub drugim filmie, ale wszędzie stopniowo. W Bonnie i Clyde twórcy zepsuli prawie wszystko naraz. Oto romans zbrodni i seksu pozamałżeńskiego oraz szczegółowe sceny napadów, a na końcu, jak wisienka na torcie, ciała Bonnie i Clyde, podziurawione ołowianym prysznicem. Po wielkim sukcesie filmu Kod Hayesa został odwołany. Od 1968 roku zaczął funkcjonować znany system ograniczeń wiekowych.
13. W 2004 roku ukazał się film Mela Gibsona Pasja Chrystusa. Zaszokował słuchaczy nie tylko interpretacjami niektórych wydarzeń z ostatniego dnia życia Jezusa, które były zbyt wolne jak na nasz tolerancyjny czas. Film kończy się ciągłą sceną tortur, bicia i śmiertelnej agonii Jezusa, która trwa ponad 40 minut. Pomimo fali krytyki film zarobił ponad 500 milionów dolarów. Chwalił go nawet papież Jan Paweł II.
14. Najwyraźniej niektórzy reżyserzy są wrażliwi na krytykę ze strony publiczności. Jak inaczej wytłumaczyć bogactwo obrazów, na których umierają ludzie przychodzący do kina? Tak więc we włoskim filmie „Demony” te same demony najpierw zwabiają prostaków do kina darmowymi ulotkami, a potem prawie sprzątają widownię. Widz, który przeszkadza w oglądaniu sąsiadów w sali kinowej, padł ofiarą innych gości kina w filmie „Straszny film”. Niezły pomysł, ale miernie zrealizowany film „Zniknięcie na 7 ulicy” zaczyna się od tego, że po krótkiej utracie światła z sali kinowej wszyscy widzowie zniknęli - zostali pochłonięci przez Ciemność. Cóż, warto jeszcze raz wspomnieć o Quentinie Tarantino w „Bękartach wojny”, który zamienił kino w krematorium dla nazistowskiego przywódcy i osobiście Adolfa Hitlera.
Demony w kinie
15. Trudno jest wymienić bohatera filmowego, który odniósł największe sukcesy, odbierając sobie życie. A co z wieloma różnymi Demolitionistami? Lub, na przykład, w mało znanym kanadyjskim serialu telewizyjnym „Lexx”, główny bohater spowodował śmierć 685 miliardów ludzi na 94 planetach. Zwykle podróżuje statkiem kosmicznym stworzonym przez zniszczenie planet. Jeśli policzyć „potwierdzone straty”, czyli osobiście popełnione morderstwa, to Clive Owen z filmu „Shoot Them” jest na czele, który ma 141 zabitych. Wydaje się, że 150 osób zostało zabitych przez bohatera japońskiego filmu „Sword of Vengeance 6” z 1974 roku, który pomścił swoją żonę. Jest jednak mało prawdopodobne, aby ten film był oglądany przez kogokolwiek poza zagorzałymi fanami kina japońskiego. Rekord mógł zostać ustanowiony przez Johna Prestona z Equilibrium, ale postać Christiana Bale'a marnuje zbyt dużo czasu na ekranie. Ale mimo to jego wynik to 118 zwłok. W filmie „Hotheads 2” w pewnym momencie na ekranie pojawia się licznik pokazujący liczbę morderstw, a także baner uznający film za najkrwawszy w historii. Jednak w rzeczywistości Topper Harley (Charlie Sheen) udaje się zabić tylko 103 osoby. "Zastrzel ich." Złamane palce zemsty nie są przeszkodą